Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

środa, 17 kwietnia 2024

Czym jest profil spółki i co oznacza jego zmiana

Profil spółki jest bardzo ważny z punktu widzenia naszego pomysłu na inwestycję. To, czy jest to walor defensywny, wzrostowy czy cykliczny sprawia, że decydujemy się nabyć akcje lub nie, niezależnie od wyników spółki. A zmiana profilu (lub nasza zmiana oceny tego profilu) może być elementem determinującym decyzję o sprzedaży akcji.

Najbardziej klasyczne rozróżnienie dzieli spółki na value i growth. W wypadku tych pierwszych spodziewamy się dojrzałego biznesu, często dzielącego się zyskami w postaci dywidendy i koncentrujemy się na nabyciu akcji możliwie jak najtaniej. W wypadku spółek growth nie oczekujemy wyników tu i teraz, wiemy, że musimy na nie poczekać, a celem inwestora jest nabycie spółek o możliwie największym potencjale zysku.


Oczywiście istnieje wiele różnych typów spółek. Podział na sześć rodzajów wprowadził Peter Lynch. Wyróżnił on, slow growers, stalwarts, cyclicals, fast growers, turnarounds i asset plays. Jakiś czas temu Tomasz Publicewicz z Biznesradaru poświęcił im kilka ciekawych wydań newslettera.

W dzisiejszym tekście nie chcę skupiać się na podręcznikowych typologiach. Chcę pokazać jak ja sam patrzę na profil spółki, jak na tej podstawie lokuję spółkę w portfelu oraz dlaczego czasem pozbywam się spółki właśnie z powodu zmiany jej profilu.

Unikanie spółek niespodzianek


Przez miano niespodzianki rozumiem tu spółkę, która przez lata ponosi nakłady na stworzenie jakiegoś produktu lub usługi, a o tym, czy produkt ten stanie się komercyjnym sukcesem dowiemy się dopiero w przyszłości.

Idealnym tego przykładem jest branża producentów gier. Spółka przez kilka lat tworzy grę, ponosi nakłady na jej wydanie, a dopiero w momencie premiery jako inwestorzy dowiadujemy się, czy rezultaty tych działań są pozytywne. Jeżeli gra okaże się sukcesem, spółka pokrywa koszty, generuje zysk i ogólnie wszyscy są zadowoleni. Jeżeli jednak gra okazuje się klapą, konieczne jest utworzenie odpisów oraz, co ważniejsze, pozyskanie finansowania na dalsze funkcjonowanie.

czwartek, 21 marca 2024

Przekuwanie intuicji w pomysły inwestycyjne

Mówi się, że w inwestowaniu podstawą jest plan i strategia. To prawda, ale w moim inwestowaniu bardzo dużą rolę odgrywa intuicja. Dzisiaj pokażę, jak przekuwam przeczucia w konkretne i przemyślane decyzje inwestycyjne.

Tematyka, którą dzisiaj poruszę jest bardzo subiektywna. Każdy posiada nieco inne doświadczenie, przemyślenia i preferencje inwestycyjne, więc intuicja osoby początkującej z pewnością będzie się charakteryzowała inną skutecznością niż intuicja doświadczonego inwestora.

Niezależnie jednak od naszego punktu startowego, dobry warsztat może pozwolić na wyciągnięcie dodatkowej wartości z pomysłów, na które wpadamy niejako przypadkowo.

Jak pewnie wyczytaliście w moich ostatnich artykułach, wiele decyzji inwestycyjnych jest u mnie podyktowanych intuicją. A konkretnie rozpoczyna się od intuicji lub przeczucia, które następnie przechodzą przez fazę analityczną i kończą się podjęciem decyzji inwestycyjnej. Lub kończą się niczym.

Faza I - intuicja

Każdy z nas bazuje na innych doświadczeniach, innym bagażu, który niesie przez życie i innej wiedzy wyniesionej z aktywności zawodowej lub poprzednich transakcji. Mamy również inne preferencje w zakresie ryzyka, budowy portfela czy branż, które chcemy dorzucać do naszego portfela.

Lubimy podążać za kierunkami, w których w przeszłości odnosiliśmy sukcesy. Jeżeli dobrze nam szło w analizie spółek deweloperskich, naturalnym jest, że częściej przyglądamy się deweloperom. Inni preferują biotechnologię, jeszcze inni spółki informatyczne. I w tym właśnie obszarze kształci się i trenuje nasza intuicja, aby z czasem stawać się coraz lepszą.

W tym momencie warto zaznaczyć, że mianem intuicji można określać szerzej wszystkie pomysły inwestycyjne. Coś, co pcha nas do konkretnej spółki lub przeciwnie, sugeruje nam, że kurs danej spółki będzie spadał.

Po pierwsze, intuicja w wypadku kupowania spółek, których nie mamy jeszcze w portfelu i ich nie znamy. W tym wypadku intuicja działa najsłabiej, gdyż nie znamy biznesu i nie mamy jeszcze wielu punktów odniesienia. Może nam się wydawać, że dana spółka lub branża jest ciekawa i ma przed sobą dobre perspektywy, ale z doświadczenia wiem, że tego rodzaju intuicja u mnie myli się najczęściej.

czwartek, 7 marca 2024

Blaski i cienie inwestowania na New Connect

Przez wiele lat omijałem rynek New Connect szerokim łukiem. Wychodziłem z założenia, że proporcja spółek nieciekawych do ciekawych jest na tyle nieatrakcyjna, że nie warto tracić czasu na odsiewanie tych interesujących walorów. Od pewnego czasu myślę nieco inaczej i postanowiłem dzisiaj napisać zarówno o blaskach, jak i o cieniach tego rynku.

Rynek New Connect gromadzi ok. 360 spółek, a więc całkiem dużo. Nic więc dziwnego, że dla wielu inwestorów decyzja o rozszerzeniu swojego zainteresowania na rynek NC jest kluczowa, gdyż tym samym dokładamy sobie drugie razy tyle roboty w poszukiwaniu interesujących walorów. I to niezależnie od tego, czy preferujemy analizę techniczną, czy może analizę fundamentalną, choć oczywiście w tym ostatnim wypadku pracy nad poszczególną spółką wykonuje się dużo więcej.

Ja sam przez długi czas ignorowałem ten rynek właśnie z powodu nakładów czasowych, które trzeba by było ponieść, żeby przegrzebywać się tam przez spółki. Zwyczajnie uznałem, że nie warto. A wybuchające regularnie aferki z zawieszeniem notowań, dziwnymi wybiciami kursu, brakami raportów okresowych tylko potęgowały (i potęgują nadal) wrażenie, że rynek NC jest siedliskiem zła, chaosu i ogólnie pułapką na inwestorów.


Ale z drugiej strony musimy przyznać, że wiele spółek, które znamy dzisiaj jako skuteczne, zyskowne i renomowane biznesy, również zaczynało na "małej giełdzie". A więc są tam również przyzwoicie prowadzone spółki, którymi być może warto zainteresować się na wcześniejszym etapie. Wiąże się to oczywiście z większymi ryzykami, ale i sama nagroda jest proporcjonalnie większa.

Dlaczego ja sam zainteresowałem się rynkiem New Connect


Poszukiwanie zdrowych, obiecujących spółek na wcześniejszym etapie rozwoju było głównym powodem, dla którego zdecydowałem się wejść na ten rynek. Mówiąc wprost, uznałem że warto jest przegrzebać się przez różne nieciekawe walory, żeby wyłapać te ciekawe.

Oczywiście rynek NC ma swoją specyfikę. Wiele spółek znajduje się tam na dużo wcześniejszym etapie rozwoju, więc nie znajdziemy tam najpewniej lidera rynku w jakiejś kategorii lub dywidendowego arystokraty. Ale jeżeli spółka posiada dobry produkt, zdrowy bilans i odpowiednio wysokie tempo wzrostu, może przynieść nam zyski idące w setki procent na przestrzeni kilku lat.

Z tym wcześniejszym etapem rozwoju idą kompromisy, na które musimy się zgodzić. Jeżeli preferujemy spółki o bardzo bezpiecznym bilansie, z pewnością znajdziemy ich tu mniej. A więc ja sam nie rezygnuję z zasady, że inwestuję przede wszystkim w "producentów gotówki", ale nie są to już spółki, które śpią na gotówce. Najczęściej w bilansach jest widoczny również wyższy poziom zadłużenia niż bym to preferował w spółkach z głównego rynku. Ma to oczywiście związek z wcześniejszym etapem rozwoju, na jakim się owe spółki znajdują.